17 OCT 2024 - Welcome Back to TorrentFunk! Get your pirate hat back out. Streaming is dying and torrents are the new trend. Account Registration works again and so do Torrent Uploads. We invite you all to start uploading torrents again!
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Są na świecie płyty, o których nie śniło się młodym klerykom...
Po dwóch całkowicie udanych albumach "Images & Words", "Awake" oraz wcale nie ustępującej Epce "Change of Seasons" panowie w składzie z James'em LaBrie zaprezentowali światu dzieło zatytułowane "Falling Into Infinity".
W skład albumu wchodzi 11 kompozycji, niektóre wręcz z sugerowaną progrockową długością czyli powyżej 10 minut.
Czym jest krążek? Wspaniałą retrospektywą i nawiązaniem do wielu źródeł inspiracji zespołu, z których wiele zostało subtelnie wkomponowanych w image muzyczny Dream Theater. Zaskoczył mnie wstęp - New Millennium de facto okazał się zapowiedzą pewnej nowej ery w zespole. Późniejsze albumy wskażą jak bardzo myliłby się ten, kto uznałby to jako drogowskaz zespołu. Sam początek bardzo zainspirowany krimsonowskimi zabawami z gitarami, przechodzącymi w czysto hardrockowe melodyjne granie. Nie zabrakło na krążku zwykłych by się powiedziało poukładanych mocnych kawałków (You not Me, Burning my Soul, Take Away My Pain) funkowego, pełnego pOPISów grania (Just Let Me Breathe) oraz przywołujących bardzo pozytywne wspomnienia ballad (Hollow Years, Anna Lee) i w stylu DT wspaniałych kompozycji jak króciutka "Hell's Kitchen" oraz rozpasłych dwunatominutowych "Lines In the Sand" ,"Trial Of Tears". Obie ostatnie mogłyby robić za wizytówkę zespołu, gdyby nie kilka perełek błyszczących pośród tej gamy. Niewątpliwie jest nią ot "Peruvian Skies". Delikatna transująca kompozycja, będąca eksperymentem zespołu, utrzymana w bardzo nastrojowym spokojnym iście floydowym klimacie. Deliktanie można zasugerować pewne podobieństwo do Wish You Were Here .. w którym zespół zdał egzamin ze znajomości i klimatyczności stylu. Do tego subtelna w wymowie solówka Petrucciego i końcówka będąca przejawem metalicznego charakteru zespołu. Bardzo udana kompozycja, których brak było słychać na późniejszych albumach zespołu. Połączenie stylowego floydowego początku z końcówką przypominającą że mamy do czynienia z zespołem o metalowym zabarwieniu. Zaś przy "Hollow Years" niejednemu zatwardziałemu DTmaniakowi zakręciła się łezka w oku. Wspaniała ballada, która przywołuje dobre wspomnienia, jak w treści utworu zresztą. Powspominać sobie mile można, i często wracam do tej kompozycji. Trzeba przyznać, że lirycznie udała się ta kompozycja Petrucciemu, muzycznie wręcz jestem zachwycony. Szkoda, że tak mało DT nagrywa takich właśnie ballad.
W "Lines In The Sands" powracają najwspanialsze momenty z Awake tudzież Images & Words. Jednak to co jest po 5 minucie to jedno wielkie cudo na klawisze i gitarę ... Utwór troszkę ma z marillionowego "Torch Song", jednakże ta solówka zainscenizowana pośród subtelnej gry zespołu może wstrząsnąć. Ech .... człowiek słucha sobie takiego utworu i pomyśli co później nagrali to aż się łezka w oku kręci ...
Równie udaną kompozycją jest spokojna beatlesowska "Anna Lee" przywołująca te nagrania sprzed ponad ćwierć wieku, kiedy to czwórka z Liverpoolu podbijała świat.
Na sam koniec zespół zostawił długą, 3 częściową i 13 minutową suitę "Trial of Tears".
Nie sposób OPISać tego utworu w kilku zdaniach. Zdaje się że cała kwintesencja muzyki DT została zamknięta w tych 13 minutach. Włączając to czysto podręcznikowe granie oraz wiele sympatycznych brzmień i form z rozmachem korzystających z klimatyczności floydopodobnego stylu grania z pikantnym charakterem całości. Do tego nagłe uspokojenie tematu z brzmieniem akutycznej gitary z szumem wiatru w tle... MNIAM! Czemu nie grają tak dalej!.
Ech ... Człowiek słucha tych pOPISów klawiszowych i się zastanawia w czym Rudess był lepszy od Sheriniana, POPISy z LTE nie powtórzyły się tak bardzo, jak Sherinian pokazał na solowych albumach na co go jeszcze stać. Z tym utworem powracają wspaniałe chwile starego DT z Moorem, w którym Sherinian zdaje się być dobrym kontynuatorem stylu Kevina Moore'a zachowując również coś z siebie.
Ogólnie album zamknął pewną epokę w twórczości zespołu. Pisząc to z perspektywy lat (a minęło ich od wydania 6, ukazały się 3 nowe albumy: SFAM, 6DOIT i ToT) uważam osobiście album Falling Into Infinity za jeden z bardziej udanych w twórczości zespołu. Nie zabrakło tu nieczego, co do tej pory kojarzyliśmy z DT, ale były nowe zupełnie i całkowicie udane kompozycje. Za takim właśnie Dream Theater wielu starych fanów zespołu płacze, stroniąc od dwóch następnych płyt. Nie jest to skowyt zawiedzionego fana, uniknąłbym takiego określenia. Jest to właśnie sentyment za pewną epoką w twórczości pewnej amerykańskiej kapeli, która nieodzownie pożegnała się z pewnym charakterystycznym brzmieniem. Byłbym rad mogąc usłyszeć jeszcze raz zespół w takiej właśnie formie z podobnymi to tych na prezentowanym albumie kompozycji . Albumie który podobnie jak w przypadku Marillion i ich "Seasons's End" okazał się najlepszym, najdojrzalszym i najbardziej niedocenionym. Niesłusznie zresztą.
Naczelny
"Falling Into Infinity" to album, który w momencie ukazania się wzbudził duże kontrowersje, a u niektórych fanów wręcz oburzenie. Powodem był niewątpliwy fakt, że różni się on dość mocno od poprzednich (a także późniejszych) dokonań zespołu. Ta różnica nie wzięła się z niczego. Wytwórnia wydająca płyty Dream Theater doszła do wniosku, że będzie dla nich (tzn. wytwórni) lepiej (czytaj: dostaną więcej kasy), jeśli nowa płyta Dreamów będzie mniej progresywna, a bardziej "dostępna" dla przeciętnego słuchacza. W związku z tym producentem został niejaki Kevin Shirley, który wcześniej pracował m.in. z Aerosmith i Bon Jovi, nadając ich płytom ostateczny, komercyjny szlif. No i cel został osiągnięty, bo "Falling Into Infinity", globalnie rzecz ujmując, na pewno nie jest tak ostra jak "Awake", ani tak progresywna jak "When Dream And Day Unite" - oczywiście są kawałki, które z powodzeniem można by wpasować do poprzednich płyt, ale są tutaj także klasyczne rockowe ballady. Mi to jednak zupełnie nie przeszkadza i uważam, że "Falling..." jest naprawdę bardzo dobrą płytą. I prawda jest taka, że gdybym usłyszał ją jako pierwszą z dokonań DT, to pewnie spadłbym z krzesła z wrażenia. Podobnie byłoby, gdyby nagrał ją jakikolwiek inny zespół na świecie. Przecież wszyscy członkowie zespołu grają świetnie i muzyka jest naprawdę wspaniała. A że nie jest tak ostra czy pokręcona... Przecież tak naprawdę liczy się, jak się danej płyty słucha. A tej się słucha tak jak każdej innej nagranej przez DT: czyli wspaniale.
Najpierw trochę o tych kawałkach, które "trzymają" klimat poprzednich dokonań...
"New Millenium" - znakomite otwarcie płyty, ze świetnym początkiem basowo-keybordowym; tekst będący odbiciem obaw i nadziei związanymi z nowym tysiącleciem; szczególnie jeden fragment jest rewelacyjny: "How can you keep your head, and not go insane, when the only light at the end of the tunnel is another train"; i jeszcze znakomity ,jakby drapiący po szkle, riff podczas "keep your head up"; po prostu otwarcie w wielkim stylu.
"Burning My Soul" - mroczny, ciężki kawałek, który podobnie jak "Nowe Tysiąclecie" znakomicie pasowałby klimatem do "Awake"; świetny tekst OPISujący kogoś, kto ma dość presji, która spala jego duszę; bardzo mięsisty riff, ostro zaśpiewane przez LaBrie; po prostu znakomite nagranie.
"Hell's Kitchen" - instrumentalne kompozycja, z subtelnym początkiem, po którym zaczyna się piękna melodia tworzona przez delikatny bas; potem sprawy w swoje ręce bierze Petrucci i Myung - pozornie nieskoordynowana przeszywająca gitara i pokręcone rytmy perkusji tworzą niesamowite i znakomite połączenie; w ogóle numer, mimo że jest krótki, to jest mocno pokręcony i o to chodzi; świetne; subtelne, bardzo melodyjne, choć pomieszane nagranie.
"Lines In The Sand" - ponad dwunastominutowe dzieło, z lekko psychodelicznym początkiem; potem wchodzi gitara i gdy wydaje się, że będzie to spokojny kawałek z zaskoczenia rusza Petrucci, wygrywając agresywny riff; jak zwykle przy długich utworach DT szaleją, a solo Petrucciego w drugiej połowie utworu po prostu jest genialne; poza tym bardzo ciekawy efekt mamy w refrenie, gdy wokal Jamesa wspiera Dough Picking z King X - daje to bardzo ciekawy, rytmiczny,"żywy" efekt.
"Just Let Me Breathe" - drapieżny numer z ostrymi riffami i świetną perkusją; tytuł dobrze wyraża tematykę piosenki: karmieni papką telewizyjną i "mądrościami" różnych oświeconych myślicieli ("just close your mind you can find all you need in your eyes" każdy chyba czasem ma ochotę krzyknąć "ludzie, dajcie odetchnąć"; jeszcze jeden wers "A daily dose of eMpTVy, will flush your mind right down the drain..." - chłopaki nie lubią MTV??? bardzo dynamiczne nagranie, znakomicie sprawdzające się na koncertach, co słychać choćby na "Once In A LIVEtime".
"You Not Me" - tutaj jako współtwórca tekstu został wymieniony niejaki Desmond Child, który jest, o ile mnie pamięć nie myli, producentem i wykonawcą muzyki soul'n'rap; na szczęście nie czuć tego w nagraniu, które jest bardzo dobre, ma agresywny riff i naprawdę ciężki początek, choć dalej nie do końca trzyma taki klimat; piosenka jest o chęci wyzwolenia się z kontroli innego człowieka "It's all about the things That you're expecting me to be".
"Trial Of Tears" - trzyczęściowa, trzynastominutowa opowieść z mrocznym, depresyjnym klimatem; najpierw mamy nieco odgłosów natury, a potem spokojny pulsujący bas z perkusją; druga część to przede wszystkim bas i przenikliwe dźwięki gitary; trzecia część jest najbardziej nastrojowa, z odgłosami wiejącego wiatru w tle; jak zwykle wszystko jest odpowiednio pokręcone i klimatyczne.
Teraz pora na cztery ballady, czyli te nagrania, o które był "dym"...
"Anna Lee" - świetne klawisze w tle, bardzo delikatne i subtelne; do tego równie delikatny głos LaBrie; smutne i przejmujące.
"Peruvian Skies" - ma bardzo niepokojący, mroczny klimat potęgowany przez bardzo spokojne tempo; wielką rolę pełni tutaj bas Myunga; druga część jest całkiem inna - ostra gitara, pokręcone klawisze i perkusja dają świetny, mocny efekt.
"Hollow Years" i "Take Away My Pain" - właściwie o obu można napisać to samo: naprawdę znakomite, przejmujące rockowe ballady, ze świetnymi tekstami i naprawdę szybko wpadającymi w ucho melodiami; uważam, że gdyby te dwa kawałki zostały dostatecznie wypromowane, to spokojnie mogłyby "porządzić" na "zwykłych" listach przebojów.
Na płycie nie ma słabych, ani nawet średnich utworów, bo wszystkie na dobrą sprawę są dobre i bardzo dobre. A jak kogoś aż tak rażą ballady, to w sumie... jego problem, bo to naprawdę jest znakomita płyta, której słucha się świetnie.
Tomasz YtseMan Wącławski
1. New Millennium [8:20]
2. You Not Me [4:58]
3. Peruvian Skies [6:43]
4. Hollow Years [5:53]
5. Burning My Soul [5:29]
6. Hell's Kitchen [4:16]
7. Lines In The Sand [12:05]
8. Take Away My Pain [6:03]
9. Just Let Me Breathe [5:28]
10. Anna Lee [5:51]
11. Trial of Tears : [13:07]
I. It's Raining
II. Deep In Heaven
III The Wasteland
Mike Portnoy - dr
John Petrucci - g
James LaBrie - v
John Myung - b
Derek Sherinian - k